Ulubione dania

Od flaków zdecydowanie wolę smażyć ośmiornice, ale kupuję tylko same macki a najczęściej pierścienie same drobniutko już pokrojone tak więc zupełnie to nie wygląda jak ośmiorniczka.

OMG nawet jak bym miała umrzeć z głodu to bym tego nie dotknęła. Może to kwestia wzięcia do ust pierwszy raz. Ale ja tego nigdy nie zrobiłam i nie sądze. No nic każdy ma inny gust

E tam tez kiedyś mówiłem, że ośmiornice, mule (małże) są niedobre do czasu jak nie spróbowałem, to takie delikatne mięciutkie mięsko.

Chcialam Ci polecic szybkie dakie grzanki z serem na patelni ale takie tluste ze jeszcze mnie brzuch napierniczq. Gdyby nie to to bym nie zasnela o 16 po zawalonej nocy by sie przestawic.Ale tak moze lepiej bo stopniowo

Fajne są wielkie słodkie chałki, na szybko zamiast słodkich bułek. Z dżemem lub miodem które osobno trzeba mieć.
Normalnie na noc głodnieję ale dziś pół takiej wielkiej wtrytoniłam.

Ja idę zaraz do Turka na kebab.

W Szczecinie było mnóstwo barów z kuchnią wietnamską. Nie wiem czemu akurat ten naród opanował tamto miasto pod względem kulinarnym, ale było pycha.
W Szczecinie na bazarach za to dominowali rosjanie. Z rodicami dorabialiśmy sobie w lato sprzedając piękne wyroby ceramiczne, czy okólary przeciwsłoneczne. Tam poznaliśmy 3 rosjan z którymi się zaprzyjażniliśmy. Nocowali raz u nas a ja się zakochałam w takim młodzińcze który był z 7 lat starszy. Na imie miał Tola, ale następnego dnia już kontakt się urwał bo pojechali a ja do szkoły. Z 15 lat wtedy miałam.

Takie fajne cukinie, kabaczki i dynie pozbierałam. Z tych samych nasion co Tobie wysłałam ale w tym roku był jakiś wyjątkowy nieurodzaj i mało co zakwitło. Nie było czereśni, wiśni , winogron. To dlatego że przymrozki po ciepłym okresie były na wiosnę, grad leciał i większość pąków oderwał. Wsiałam z 200 razy więcej na przydomowym ogródku i wyrosło mi zaledwie z 12 sztuk. Ale barwa i kształt tych dyniowatych rekonpensują. W Hallowen będąc katoliczką nie powinnam się bawić, ale z tatą zdażało się wycionć z dyńki głowe z uśmiechem i oczkami i wstawić do środka świeczulkę. Fajna zabawa była przy tym.

Marta na to mówi Psiankowate.... fajna nazwa.

he he, ludzie lubią chyba nadawać dziwne nazwy. Nie jesteś wyjątkiem ja na koty mówię skocialiny, Patryk to był Patryniucha, dzidziuleństwo, niuniuleństwo. To ostatnie leństwo niuni bo leń he he he. Zresztą mówiłam też na niego Patrycja bo miał tak delikatną urodę jako dziecko że wszyscy nieznający go sądzili że to dziewczynka.
Teraz twarz już bardziej chłopięcą ma ale zapuścił sobie włosy do pasa i kiedyś idąc z nim jacyś chłopacy zaczeli na niego gwizdać i wołaś, ale towar. Z tyłu go widzieli lol

W Warszawie moja ciocia która ma syna Kubę mówi na niego Kubeł.

Moja mam gdybym się nie wyprowadził wiązała by mi buty do dzisiaj i mówiłaby na mnie dziudziu...

Ja tak cały czas do Patryka mówię. Tylko dzidziulka. Dziś jakoś mi go brakowało, gdy był obok jakieś życie pełniejsze było. Wszędzie chodziliśmy razem, podobnie jak opowiadałeś że tata Twoj zawsze za mamą idzie, nawet jak ta do sklepu.
Teraz Swięto Zmarłych tak fajnie było po cmentarzu chodzić i wtedy odpalanie świeczek było bardziej radością niż smutkiem.

No jak Kulfona oglądasz to się nie ma co jej dziwić .

Ja tam tylko czekałem jak się pojawi Rebuś i piosenka "Mole Książkowe"....